czwartek, 31 grudnia 2020

To był dobry rok...


 Tak, tak... Wiem... Pandemia...

Nie twierdzę, że nie czuję jej skutków, że nie pozbawiła mnie szans, podróży, spotkań... Mam problem, żeby skupić się na swoich zadaniach, jestem mniej skuteczny. Odczuwam przedłużający się stres, napięcie, ale...

W tym roku wydarzyło się sporo rzeczy, które mnie zaskoczyły, ucieszyły, nadały nowy sens. Dlatego to był dobry rok.

Po pierwsze po raz kolejny przekonałem się, że pracuję ze świetnymi ludźmi, że poradzimy sobie w każdej sytuacji. Jestem wdzięczny za wsparcie, zrozumienie, wspólne uczenie się i kilka szalonych projektów, które zrealizowaliśmy mimo pandemii. Cieszę się, że mogłem pomóc we wdrażaniu MS Teams (wcześniej się nie dało ;) ). Wspólną pracą pierwsi w gminie uzyskaliśmy tytuł "Szkoły w chmurze Microsoft". Jesteśmy też Ambasada Wiosny Edukacji, bo naprawdę nam zależy, mimo błędów które popełniamy "po drodze". Dziękuję. To zaszczyt pracować z Wami.

Po drugie zostałem Ambasadorem Wiosny Edukacji. Całym sercem pragnę zmian w polskiej edukacji i utożsamiam się z wartościami tego ruchu. Odbywam nieustającą podróż z innymi zaangażowanymi osobami, o czym pisałem już nieraz. Cieszę się, że jestem częścią wspólnoty, która wspiera się wzajemnie i motywuje do dalszych działań. Nie odbyła się konferencja "Szkoła z edumocą", ale ambasadorzy spotkali się we wrześniu w Radowie Małym. Wspaniały czas podróży z Ambasadorkami Południa :) Kasią, Agnieszką i Justyną, niekończące się rozmowy i plany na kolejny rok. Spotkanie z eduzmieniaczami z całego kraju i deklaracje konkretnych działań. Wiosna Edukacji trwa, ruszyły Noce Belfrów (kwietniową organizujemy m.in. z moimi towarzyszkami podróży do Radowa). O wiosennych wydarzeniach możecie poczytać w kolekcji Wakelet tutaj

Po trzecie uzyskałem tytuł Microsoft Innovative Educator Expert. Broniłem się przed tym, bo "to po angielsku", "to nie dla mnie" itp. itd. Kilka mitów upadło, spróbowałem i dołączyłem do zacnego grona edukatorów z całego świata. W Polsce w tym roku tytuł eksperta uzyskało 490 nauczycieli. Jest on przyznawany tylko na rok i trzeba ponownie składać aplikację. Zdobyłem również odznakę Microsoft Innovative Educator Trainer, co oznacza, że przeszkoliłem w tym roku szkolnym minimum 100 osób z zakresu korzystania z narzędzi Microsoft. W planie egzamin certyfikacyjny.

Po czwarte uzyskałem najpierw tytuł Lidera Społeczności, a następnie Ambasadora Wakelet. Polubiłem tę platformę i na niej porządkuję aktualnie większość moim materiałów zawodów i prywatnych. Jeszcze ważniejsza jest dla mnie społeczność Wakelet w tym grupa polska. Ogrom sympatii i wsparcia od ludzi, których w większości znam tylko on-line pomaga "góry przenosić". Takich postaw najbardziej potrzeba w procesie zmiany paradygmatu edukacyjnego. Cieszę, że kilkoro moich uczniów podjęło walkę o uzyskanie tytułu Ambasadora Studenta Wakelet.

Po piąte na zaproszenie Fundacji "Krzyżowa" dla porozumienia europejskiego wziąłem udział w warsztatach międzyreligijnych Potencjał integracyjny religii monoteistycznych dla dzisiejszej Europy. Wygłosiłem swój impuls podczas panelu Zadania i wyzwania edukacji w zakresie spotkań międzyreligijnych. To nie jest tematyka, którą zajmuje się na co dzień. Ciekawym doświadczeniem było spotkanie z "Innym". W warsztatach uczestniczyli przedstawiciele judaizmu, islamu i różnych denominacji chrześcijańskich z Polski i Niemiec. Najbardziej zaskakującym dla mnie wnioskiem było zaakcentowanie potrzeby dialogu. To wartość uniwersalna, którą dostrzegamy też w szkołach. Wiele spraw byłoby prostszych, gdybyśmy rozmawiali. O projekcie więcej można przeczytać tutaj.

Po szóste odkryłem, że jestem liderem. Nigdy tak o sobie nie myślałem. Wolę być inspiratorem... To informacja zwrotna od "towarzyszy edupodróży" pozwoliły mi zmienić definicję... Ale o tym więcej powiem w kwietniu u państwa Sowińskich z plandaltonski.pl

To kilka ważnych kroków w moim życiu zawodowym. Są dla mnie ważne, bo poczułem się doceniony, bo wzrosła moja pewność, bo potwierdził się mój sposób myślenia o edukacji. Najważniejsi są dla mnie jednak moi uczniowie, a najbardziej cieszą chwile, w których mnie zaskakują, kiedy (często przez przypadek) odkrywam, jak wspaniałymi są osobami i jak niezwykłe mają pasje. Ten rok pokazał mi, że bez nich nie ma mnie. Bez nich nie jestem nauczycielem. Brakuje mi ich w szkole, bo spotkania on-line są takie sztuczne. Trudno o prawdziwa interakcję. Nie jestem pewien, czy u nich wszystko w porządku, ale wierzę, że dają radę. Mam nadzieję, że wiedzą, iż mogą się do mnie zwrócić...

Żeby nie było tylko zawodowo. Jestem dumny, że moja córka dostała się do wymarzonej szkoły i realizuje swoje pasje plastyczne. Uwielbiam oglądać jej działa.


Jakie lekcje zostawił mi rok 2020?

1. Szkoła bez uczniów nie ma sensu.

2. Bądź cierpliwy. Zrób swoje i poczekaj na PYK. Na efekty czasem trzeba poczekać - często przychodzą w najbardziej nieoczekiwanym momencie.

3. Współpraca i dialog to klucz do rozwiązania wszelkich problemów.

4. Najważniejsze, by zawsze dostrzegać człowieka zanim zobaczysz jego rolę, funkcję, czy wyznanie.


To, co zaczęło się w 2020r. będzie miało kontynuację w 2021. Jestem bardzo ciekawy rozwoju wypadków. Ten rok był dobry i dzisiaj życzę Wam, by kolejny przyniósł rozwój, którego Wam potrzeba. Mam nadzieję, że do zobaczenia wkrótce...





wtorek, 20 października 2020

Podróż ku Zmianie (QZ)


Obudziłem się. W ciemności. Przede mną majaczyła jakąś postać. Niewyraźna. Brak okularów? Nie, to coś innego. Ta ciemność, też jakby nie była ciemnością. Bezruch? Niebyt? O co chodzi?

- Kim jesteś?

- Chodzi ci o imię? Nie mam go, a może mam ich wiele. Trudno w jednym słowie zawrzeć istotę rzeczy. – Głos miał przyjazny, ciepły, jakby znajomy. Budził coś…

- Kim jesteś? Skąd się tu wziąłeś? – musiałem zrozumieć.

- Jednak nie o imię Ci chodzi. To dobrze. Skoro pytasz, jesteś gotowy.

- Gotowy do czego?

- Do podróży…

- Cooo? Jaaak? Dlaczegooo? – moje zdumienie rosło. Pytania kłębiły się w głowie. Czułem chaos i jakąś dziwną ekscytację.

- Powoli. Wybierz jedno.

- Co jedno?

- Jedno pytanie? Każda podróż to zbiór kroków. Najpierw musi być pierwszy.

- Kim jesteś?

- Powiedz mi, co czujesz kiedy na mnie patrzysz.

- Swędzisz!!!

- Czy zawsze tak samo?

- Nie. – uświadomiłem sobie, że to dobry znajomy, choć nie wiem, kim jest. – Czasem swędzisz jak ospa, na całym ciele, czasem jak kurz w nosie, a czasem Cię nie czuję.

- Dobrze. Mieszkam między Twoimi potrzebami. Jestem jedną z nich – zazwyczaj swędzącą. Zawsze zachęcam Cię do podróży. Czy jesteś gotowy?

Pytanie zapachniało słońcem, latem, przygodą, radosnym wysiłkiem. Wiedziałem. Czekałem na ten moment. Wszystkie chwile mojego życia prowadziły właśnie tutaj. Nie musiałem odpowiadać – on wiedział.

- Zatem…

Za jego plecami pojawiły się drzwi, zwykłe drzwi. Choć może była to złocona brama, a może ogrodowa furtka. Nieważne. To było WEJŚCIE, to był POCZĄTEK.

- Jaki jest cel?

Spojrzał na mnie zaskoczony.

- Najważniejsze pytanie. Niewielu zadaje je sobie na początku, co komplikuje ich podróż.

- Jaki jest cel? – powtórzyłem.

- Zmiana. – odpowiedział tak po prostu.

- Niezbyt konkretny.

- Wystarczy. Masz rację, że trzeba znać cel, ale nie zamykaj się na jego zmianę, doprecyzowanie, przekształcenie. Możesz odkryć, że pragnąłeś za mało i nie dotrzesz tam, gdzie naprawdę możesz. Pozwól by cel stawał się wyraźniejszy podczas podróży. Jak góra, która z daleka jest tylko plamą, a kiedy zbliżasz się, możesz docenić jej wielkość, piękno rzeźby i tajemnicę ścieżek wiodących na szczyt.

- OK. Chyba rozumiem. Zaufam.

- Takiej odwagi trzeba, by wejść do labiryntu.

- Jakiego labiryntu?

- Labiryntu Poszukiwaczy.

- Jaki on jest?

- Zmienny. – uśmiechnął się – To miejsce pytań, spotkań, nauki, prób i błędów. Zmienia się po każdym kroku. Czasem widzisz z daleka, coś, co wydaje się być najlepszym rozwiązaniem, ale w końcu odkrywasz, że nie możesz do niego dotrzeć. Czasem przypadkowe spotkanie prostuje ścieżkę i niesie Cię do WYJŚCIA.

Spacerując, przekroczyliśmy próg wejścia. Labirynt był zielony, świeży, wiosenny. Jego ściany były wysokie, nie dało się podglądać, szukać drogi na skróty.

- Nie spiesz się. Ciesz się poszukiwaniem. Wszystko, co znajdziesz w labiryncie, zostanie z Tobą. Nigdy nie wiesz, co Ci się przyda w przyszłości. Bądź uważny. Im dokładniej posiejesz, tym lepszy będzie Twój fundament. To nie czas, by biec.

Byłem zachwycony. Mój towarzysz się wycofał. Dał mi czas. Niespiesznie spacerowałem. Podziwiałem rośliny, zapamiętywałem zapachy, głośno pytałem siebie i powietrza. Labirynt odpowiadał. Nagle pojawiało się nowe przejście, odzywał się piękny śpiew ptaka, który wzywał w określonym kierunku, prowadził do altanki, w której kawę pili lub jedli owoce inni Poszukiwacze. Te spotkania były najciekawsze. Opowiadaliśmy godzinami o tym, co widzieliśmy, co się nam udało, jakie błędy popełniliśmy. Nikt się ich nie wstydził. To były kolejne lekcje tego labiryntu. Po spotkaniach żegnaliśmy się jak starzy przyjaciele, ale czuliśmy, że więź pozostała, że jeszcze się spotkamy, zadzwonimy…

Podróż trwała. Ekscytacja też. Jakbym dostał nowe oczy i widział wszystko po raz pierwszy. Jakby barwy, zapachy, dźwięki były intensywniejsze. Zbierałem wiedzę, doświadczenie, nabywałem nowych umiejętności, zmieniałem się. Czułem się jak dziecko, które poznaje świat. Jak Kolumb odkrywający nowy ląd. Nasycałem się. Coraz bardziej rozumiałem labirynt i wiedziałem, że zbliża się kolejny krok. Podróż nie była przecież celem, a środkiem. Pokochałem ją, ale moim pragnieniem był cel.

Nagle ściany labiryntu zniknęły. Znalazłem wyjście. Labirynt stał się wnętrzem monumentalnej katedry. Mojej katedry.

- Gratuluję. Szukałeś tak długo, by stać się Budowniczym, Architektem tej przestrzeni. Muszę Cię jednak ostrzec. Poszukiwaczy uznaje się na nieszkodliwych fantastów. Gdy zostajesz Budowniczym, Twoje otoczenie zacznie się zmieniać. Odkryjesz, jak wielu nie chce zmiany lub przed nią ucieka. Mogą Cię uznać za wroga, bo burzysz ich porządek. Czy jesteś na to gotowy?

- Nie wiem, ale chcę działać. Nie mogę się zatrzymać.

- Czyli jesteś gotowy. Buduj swoją Przestrzeń. Nie bój się błędów. Próbuj. Ciesz się tą pracą. Pamiętaj jednak, że Przestrzeń sięga także do wewnątrz.

Zrobiłem, jak mówił. Dobierałem kolory, kształty, meble. Budowałem i burzyłem ściany. Wspominałem, czego nauczyłem się w Labiryncie. Od czasu do czasu w mojej Przestrzeni pojawiali się Poszukiwacze, których poznałem. Niektórzy z nich również zostali Budowniczymi. Czasem pojawiali się zupełnie nowi ludzie. Nie wszyscy byli Poszukiwaczami czy Architektami, ale czułem ich mądrość i doświadczenie. Słuchałem uważnie. Po każdym spotkaniu Przestrzeń się zmieniała. Stawała się lepsza, bliższa celu.

Ostrzeżenie mojego towarzysza szybko stało się faktem. Pojawili się Krytycy. Niektórzy stali w hierarchii wyżej niż ja. Ich wizyty podcinały moje skrzydła. Bywało, że siadałem w kącie i płakałem. Tęskniłem wtedy za powrotem do ciemności. Marzyłem, by mój towarzysz nigdy się nie pojawił. Poddawałem w wątpliwość sens podróży.

Uciekałem wtedy do mojego wnętrza. Tam cierpiałem, widziałem wszystko w ciemnych barwach i skupiałem się na mankamentach. Kiedy siedziałem skulony w sobie, zaczynałem czuć Przestrzeń wewnątrz, w moim umyśle. Bardzo często pojawiał się wtedy inny Podróżnik i dodawał otuchy, dzielił się swoją siłą, przesyłał ją specjalnym łączem. Stopniowo odkrywałem, że Krytycy są potrzebni, że paradoksalnie wzmacniają moją Przestrzeń, czynią moje dzieło trwalszym. Zapalają jakieś dziwne światełko.

Światełko rosło. Rozpalali je Krytycy, Podróżnicy podsycali. Nie rozumiałem, co się dzieje. Powodowało, że inaczej patrzyłem na moją Przestrzeń. Dzięki niemu wyglądała piękniej. Nie przestawałem budować Przestrzeni, a ona budowała mnie.

- Czym jest to światełko? – zapytałem w końcu mojego towarzysza.

- Widzisz je?

- Z każdym dniem coraz mocniej.

- To Twoja Pewność. Skoro ją rozpaliłeś i potrafisz chronić stałeś się Mistrzem.

- Czy to znaczy, że moja misja się zmieniła?

- W pewnym sensie tak. Rozszerzyła się. Tak naprawdę wciąż jesteś i Poszukiwaczem i Budowniczym. Pewność Mistrzów pozwala im wytrwale dążyć do celu i dzielić się nią z innymi.

- No tak. Mistrzowie odwiedzali mnie i w Labiryncie i w Przestrzeni.

Towarzysz tylko się uśmiechnął. Wiedział, że rozumiem coraz więcej.

- Co mam teraz robić?

- To samo, co do tej pory. Otwórz się tylko na innych Podróżników. Mów głośno o swoich przekonaniach. Odwiedzaj inne Labirynty i Przestrzenie. Wzmacniaj tych, którzy ustają w drodze.

To był nowy, ciekawy etap Podróży. Krytycy nie zniknęli, ale potrafiłem już sobie z nimi radzić. Szukałem okazji, by pomóc tym, którzy mnie potrzebowali. Opowiadałem o tym, co przeżyłem. Słuchałem też innych. Uczyłem się chronić swoją Pewność, gdy ktoś miał inne zdanie niż ja. Moja Pewność stawała się jakaś inna, bardziej wielobarwna. Rozwijała się i przekształcała. W pewnym sensie uzależniałem się od niej. Stanowiliśmy symbiozę, nie umiałem już bez niej żyć. Mimo trudności kochałem, to co robię.

Mój towarzysz milczał. Patrzył z aprobatą, uśmiechał się i milczał. Czekał na błysk mojego olśnienia. Kiedy przyszło, stanąłem przed nim.

- Jestem Twórcą, moja Pewność stała się Pasją, sensem mojej podróży.

Skinął tylko głową i ruszył w stronę schodów, które pojawiły przy jednej ze ścian mojej Przestrzeni. Przestrzeni, która nigdy wcześniej nie była piękniejsza. Była moim Dziełem. Czułem wtedy wdzięczność za drogę, za wszystkich których na niej spotkałem. Wiedziałem, że stało się to, czego szukałem, że do ciemności nie ma już powrotu, a ja zrobiłem coś naprawdę ważnego.

Mój towarzysz stanął u szczytu schodów. Zatrzymał się.

- Czy chcesz zobaczyć, co dalej?

- Czy to koniec Podróży? - zapytałem zaniepokojony.

- To zależy od Ciebie.

- Co tam jest?

- Sam zobacz  – płynnym ruchem otworzył drzwi.

Zobaczyłem taras i widok, który zaparł mi dech w piersiach. Zobaczyłem miasto. Aż po horyzont rozciągały się różnorodne wieże. Wyższe i niższe. Wielobarwne. Totalna mieszanka różnorodnych stylów architektonicznych. Wieże były ze sobą połączone tajemniczymi linami. Wszędzie przemieszczali się Podróżnicy. Czułem, że tworzą Wspólnotę, że pracują razem, by tworzyć to miasto, by zapraszać do niego kolejnych Poszukiwaczy.

Zauważyłem, że wieże nie były pozbawione błędów architektonicznych. Nikomu to nie przeszkadzało. Te aberracje dodawały im uroku i niepowtarzalności. Przy wszystkich nieustannie krzątali się Podróżnicy. Wieże wciąż się zmieniały i rosły.

- Więc to jest cel, właściwa Perspektywa. Trzeba spotkać drugiego Człowieka, by wspólnie budować.

- Tak, dlatego Podróż nigdy się nie kończy…

Czy wejdziesz dziś do swojego kolejnego Labiryntu? Czy stworzysz fundament Poszukiwania, zbudujesz kolejną kondygnację Przestrzeni, oświetlisz ją Pewnością, ozdobisz Pasją i spojrzysz z nowej Perspektywy?

wtorek, 1 września 2020

Jak się czujesz z nowym rokiem?




 Jak się czujesz z nowym rokiem szkolnym? - to pytanie zadałem sobie w ostatni weekend. Szczera odpowiedź zabrzmiała "Boję się". Nie, nie boję się, że zachoruję, że będzie więcej roboty... Boję się odpowiedzialności za innych, jaka spadła na nauczycieli i dyrektorów. Boję się, że dam się zwariować i zamienię szkołę w więzienie. Ale boję się też, że coś się stanie i okaże się, że zrobiłem za mało, mimo że za wiele nie mogłem. Boję się niepewności, niejasności, nieodpowiedzialnych eksperymentów. Boję się, że zareaguję za późno albo za słabo. Boję się, że zapomnę o sobie.

Spory ocean strachu odkryłem i... zaakceptowałem go. Tak, mam prawo się bać, bo sytuacja jest zupełnie nowa, bo łatwo przesadzić w każdą stronę, bo tak naprawdę wiem niewiele o wirusie, bo informacje bywają sprzeczne. Pomyślałem, że wejdę w ten rok z lękiem, który budzi szacunek dla życia i potęgi nieznanego. Obiecałem sobie jednak, że działać będę nadal ja. Nie pozwolę, by strach przejął kontrolę.

Dzisiaj rano patrzyłem, jak moja córka po raz pierwszy wyrusza do liceum. Obserwowałem mieszankę obawy i ekscytacji, bo idzie do miejsca, które sobie wybrała, zaczyna nową przygodę. Pomyślałem, że ja też tak chcę. Chcę przeżyć tę mieszankę lęku, ciekawości i radości. Mam więc od rana nowe postanowienia - idę do mojej pracy jak do pierwszej klasy liceum. Wybieram to miejsce od nowa, by przeżyć w nim strach choćby przed potencjalnymi skutkami "wizytacji koronnej" oraz ekscytację z powodu możliwości tworzenia i rozwijania siebie i innych, jakie daje mi spotkanie z moimi uczniami. Wybieram na nowo współpracę z moimi koleżankami i kolegami (nawet jak czasem trudno z nimi wytrzymać albo ze mną). I jestem wdzięczny, że jest mi to dane. 

Wam, wszystkim kompanom (Czy jest żeński odpowiednik? Kompankom? Czy to poprawna ortografia?) belferskiej ścieżki takiej właśnie mieszanki życzę, przyprawionej solidną dawką optymizmu (bynajmniej nie chodzi mi o emanowanie ;) ). Dbajmy o siebie i naszych uczniów, nie dajmy się zwariować, ograniczmy ilość tworzonych katastroficznych scenariuszy. I jak zawsze dla mnie najważniejsze - doceniajmy małe rzeczy, te jaskółki zmiany i radości oraz wspierajmy się jak zawsze. W stadzie zawsze łatwiej - nawet, jeśli trzeba zachować dystans...


środa, 19 sierpnia 2020

P jak "po wakacjach"

Wróciłem do pracy, co oznacza, że moje wakacje się skończyły. Ostatnio na jednej z grup nauczycielskich na Fb wyczytałem, że wakacje mają uczniowie, a nauczyciele urlop. Od strony prawnej to ma sens. Jednak romantyczna strona mojej belferskiej duszy, ciągle wmawia mi, że skoro zdecydowałem się być nauczycielem, to przyjąłem zadanie bycia wiecznym uczniem. Stąd pozwalam sobie (bez żadnego trybu) mieć wakacje.

Poprzedni rok szkolny był zaskakujący, więc można było się spodziewać, dzięki niemiłościwie nam panującej Pan(i)Demicznej, że wakacje inne nie będą. Reżimy, obostrzenia i nieco strachu spowodowały, że nie zdecydowałem się na wyjazd. Dzięki temu odkryłem nieco zaskakujących rzeczy.

Moje wakacje były wbrew pozorom dość intensywne. Okazało się po raz kolejny, że lubię się uczyć, a nauka daje mi możliwość oderwania się od codzienności i zażycia pewnej dozy odpoczynku. Zgłębiałem więc tajniki TIK-owych narzędzi.

Nauczyłem się też, czegoś o sobie. Może nawet bardziej przypomniałem sobie pewna ważną prawdę. Tak się złożyło, że w czasie wakacji aplikowałem do programu Microsoft Innovative Educator Expert oraz do społeczności Wakelet. Obydwie rzeczy wiązały się z przyznaniem odznaki. Niby nic, ale z pewnym zaskoczeniem odkryłem, że oczekiwanie na decyzję budzi we mnie pewien niepokój. Trochę przysłowiowych paznokci obgryzłem. Zwyczajnie chciałem dostać te odznaki. Bardzo.

To trochę śmieszne, że mając trochę lat na karku można cieszyć się z kolorowych nalepek, które właściwie niczego nie zmieniają. Nie będę lepiej zarabiał, wiedza sama nie wskoczyła mi do głowy ani nie zyskałem więcej szacunku na ulicy. Zostałem jednak doceniony. Przez te małe znaczki ktoś powiedział "To, co robisz jest dobre. Doceniam to".

Po drugie te znaczki pokazują, że jetem częścią jakiejś społeczności, grupy ludzi, którzy myślą podobnie, są chętni do pomocy i wsparcia. Najciekawsze jest to, że wielu z tych ludzi nigdy nie spotkałem "na żywo", ale stali się częścią mojej rozwojowej drogi. Nawet wirtualna społeczność może dodawać skrzydeł i poszerzać horyzonty.

Jako MIEE stałem się częścią międzynarodowej społeczności. Trochę mnie to przytłoczyło, bo nagle zobaczyłem jak wielu jest nauczycieli, z jak różnych kręgów kulturowych pochodzimy, jak różne mamy doświadczenia. A jednak coś nas łączy - to fakt, że pracujemy dla młodych ludzi, że mamy realny wpływ na ich życie. Dodatkowo MIEE to społeczność, która w służbie edukacji korzysta z technologii i jest gotowa dzielić się tym doświadczeniem. To nie technologia jest ważna, ale cele którym ona służy.

Na koniec moich wakacji mam taką refleksję: niezależnie kim jesteś w rzeczywistości zwanej szkołą (uczniem, rodzicem, nauczycielem, dyrektorem, pracownikiem administracji czy obsługi) , postaraj się od czasu do czasu pokazać innym za co ich doceniasz, może podziwiasz. I wcale nie chodzi mi o wielkie rzeczy. "Dziękuję za Wasze zaangażowanie w dzisiejszą lekcję", "Dobrze Pani wytłumaczyła ten temat", "Naszej córce bardzo podobała się wycieczka", "Doceniam realizacje tego ciekawego projektu". Nie trzeba wiele, by dodać skrzydeł, a docenienie motywuje do dalszych działań bardzo. Sam tego doświadczyłem.

Dziękuję tym, których wirtualnie spotkałem w te wakacje. Dziękuję, że mogłem się od Was uczyć i poczuć się docenionym.

W tym roku szkolnym zapraszam do współpracy. Jeśli mogę Wam w czymś pomóc, dajcie znać. Przyznam się, że marzę by był to rok dobrej współpracy w mojej szkole, ale także z uczącymi w innych (zwłaszcza w mojej gminie). Chciałbym, by współpraca była ważniejsza od rywalizacji, byśmy zawsze mogli się wspierać i inspirować wzajemnie na drodze rozwoju i zmiany polskiej edukacji. Już dziś życzę Wam ciekawego roku szkolnego.


 

niedziela, 19 lipca 2020

P jak podsumowanie

Litera P jest najulubieńszą literą Wiosny Edukacji. Działamy w duchu 5P (czasem nawet mowa o 7). Dzisiaj skupię się na innym ważnym P - Podsumowaniu. Koniec roku szkolnego już dawno za nami, ale moje zatrzymanie rozpoczęło się dopiero co. Dlatego dopiero teraz. Tydzień temu wysłałem swoją aplikację do Microsoft Innovative Educator Expert. W tym celu przygotowałem prezentację swoich działań z ostatniego roku. Przyznam, że nie miałem pojęcia, że aż tyle aktywności udało się zrealizować. Dlatego każdemu polecam tworzenie podsumowań.

Modne przy podsumowaniach pytanie to "Gdybyś miał jednym słowem określić ostatni rok szkolny, to byłoby to?". Przyznam, że pierwszym słowem, o którym pomyślałem to "męczący". Szybko też się zganiłem za takie myślenie. Jak to? Ja propagator doceniania zwłaszcza małych rzeczy, skupiam się na zmęczeniu? To prawda okres zdalnego nauczania był męczący dla każdego nauczyciela, który poważnie potraktował wyzwanie. Stał się też źródłem licznych frustracji, nie tylko uczniów i rodziców, ale także nauczycieli. Często czuliśmy, że nasz wysiłek nie ma sensu, że niewielu uczniów podejmuje współpracę i docenia poszukiwanie nowych form kontaktu i urozmaicenia naszych metod działania on-line. Można o tym poczytać m.in. na blogu Matlekcja.

Na moje podsumowanie wybiorę więc słowo "zaskakujący". Ten rok był inny od wszystkich, jakie wydarzyły się do tej pory w moim nauczycielskim życiu. Oczywiście głównym zaskoczeniem była pandemia, która zamknęła wiele drzwi, nie odbyły się konferencje, na które niecierpliwie czekałem, by spotkać innych eduzmieniaczy. Straciliśmy kontakt face to face z uczniami i koleżankami i kolegami w pracy. Rachunek strat wydaje się spory. Jednak uparcie nie na nich chcę się skupić.

Zaskoczeniem było przyspieszenie, które na pewno nastąpiło. We wrześniu zacząłem korzystać z Teams i jak to ja bardzo chciałem podzielić się tym doświadczeniem z innymi nauczycielami. Oględnie mówiąc entuzjazmu nie było. W marcu nastąpiła diametralna zmiana zdania. Bardzo cieszyło mnie, że mogę dzielić się swoją wiedzą i przeprowadzić grono pedagogiczne przez tę przyspieszoną cyfrową rewolucję. Dzięki temu nasza szkoła uzyskała tytuł "Szkoła w chmurze Microsoft".

Sam też mogłem się uczyć, bo w internecie nauczyciele pokazali, że mogą wszystko i wspólnie znajdą rozwiązanie na każdą sytuację. Ogólnopolski WDN bez najmniejszego udziału władz zwierzchnich to istny ósmy cud świata. Mam wiele szacunku i wdzięczności za ten ogrom bezinteresownej pomocy, góry kreatywności i oceany współpracy. Zaprawdę polscy nauczyciele "potrafią latać na drzwiach od stodoły" (nie wiem od kogo zasłyszałem to powiedzenie, ale bardzo się z nim utożsamiam). Największym zaskoczeniem jest to, że minęła już połowa lipca, a proceder pandemicznego WDN on-line trwa nadal. Oby stał się standardem.

 Zaskoczeniem było dla mnie, że odpowiedzialni za edukację w kraju za wsparcie mogą uznać wysyłanie kolejnych tabelek sprawozdawczych. Tabelki owe wymagały wpisywania za każdym razem  całej metryczki szkoły i zazwyczaj miały niezwykle krótki termin obowiązkowego wypełnienia. W dobie cyfrowego przyspieszenia MEN z platformy SIO przeskoczyło na ręcznie składane w Excelu tabele. Ciekawe były również wypowiedzi prominentów edukacyjnych, którzy za nauczanie zdalne uznawali nauczanie korespondencyjne - "Wykonaj następujące zadanie i odeślij na adres". Złościło mnie to, ale może lepiej spuścić zasłonę milczenia i robić swoje.

W sumie nie było dla mnie zaskoczeniem, że zawsze można polegać na zespole, z którym pracuję. Uważam, że stanęliśmy na wysokości zadania, a nasi uczniowie nie pozostali pozostawieni sami sobie. Bardzo cenię zaangażowanie nauczycieli, mimo że nie wszyscy czują się  komfortowo w cyfrowym świecie. Nie twierdzę, że wszystko było idealnie. Zresztą uważam, że "idealnie" to zły cel w edukacji. Wystarczy, że będzie dobrze.

Kolejnym zaskoczeniem było odkrycie, że nasi uczniowie wcale nie są tak cyfrowi, jak na się zazwyczaj wydaje. Niektórzy błyskawicznie odnaleźli się w nowej sytuacji. Często Ci bardziej wycofani w klasie brylowali w "onlajnie", a dobrze radzący sobie na co dzień nagle jakby zniknęli i wielu wysiłku kosztowało ich "odnalezienie" czasem z marnym skutkiem. Sytuacja zdalnego nauczania postawiła pytania o samodzielność uczniów, ich proaktywność w rozwiązywaniu problemów, czy sferę "pozornego uczenia się" niezależnie od warunków. Okazało się, że dzieci często są bierne i zamiast działać, czekają aż ktoś rozwiąże problem. Czasem ustawiają dorosłego (a może on sam się tak ustawił?) w służebnej roli. Współpraca on-line z moimi uczniami wywołała u mnie ponowną potrzebę określenia mojej roli, jako nauczyciela. Jak nauczyć ich samodzielności i odpowiedzialności za swoją naukę? 

Jola na blogu Matlekcja szacuje, że naprawdę aktywnych było ok. 33% uczniów. Chciałoby się więcej, zwłaszcza gdy podejmuje się wysiłek, by lekcja była atrakcyjna dla dzieci. Ja jednak przewrotnie uznam, że 1/3 to dużo. Zasada Pareto mówi, że 20% ludzi wykonuje 80% pracy. 33% w tej optyce to dużo. To uczniowie z wewnętrzną motywacją do pracy. Powiedzmy sobie szczerze w "normalnych" warunkach wcale nie rozwijamy jej u uczniów. O porach lekcji przypomina dzwonek. Zadania wpisane do e-dziennika, temat lekcji i sposób realizacji często narzucony przez nauczyciela... Dużo pracy przed nami.

W pierwszym okresie (bo przecież był taki i to bez pandemii ;) ) największym zaskoczeniem była dla mnie współpraca z Budzącą się Szkołą Podstawową im. bł. Celiny Borzęckiej w Krakowie. W styczniu poprowadziliśmy wspólnie inspirujące spotkanie na temat roli błędu w edukacji. Dzięki mocy Skype'a dołączyła do nas ambasadorka Wiosny Edukacji Dorota Kujawe-Weinke. To kolejne spotkanie, które dowodzi, że zwykła rozmowa nauczycieli ma wielką moc na drodze zmiany.

To rok, w którym trafiłem na listę oficjalnych ambasadorów Wiosny Edukacji, dołączyłem do społeczności MIE, Flipgrid, Wakelet, realizowałem z moimi uczniami projekt "Asy Internetu"... Dużo się działo. We wrześniu nie spodziewałem się tego...

Kiedy zakładam okulary 5P i przeglądam historię roku szkolnego 2019/20 jasno widzę, że łatwo mi stracić pewność, że interpretacja przepisów oświatowych nie zawsze pomaga podążać we właściwym kierunku, że czasem wdziera się niepożądane P porównywania i podcina skrzydła, uparcie wskazując na błędy i problemy. I właśnie dlatego jestem szczególnie wdzięczny tym, którzy myślą tak samo i swoim wsparciem pomagają iść dalej - nawet jeśli pomoc ta przychodzi wyłącznie przez łącza cyfrowe.

Reasumując: Rok szkolny 2019/20 był zaskakujący, a tym samym ciekawy i motywujący. Warto doceniać. :)



niedziela, 7 czerwca 2020

#rok później

Dzisiaj Facebook przypomina o konferencji "Szkoła z wiosenną edumocą", na której rok temu miałem zaszczyt być jednym z prelegentów. Opowiadałem w tedy o docenianiu małych zmian w edukacji, o "jaskółkach edukacji", o tym, co zrobiliśmy w naszej szkole w czasie pierwszego roku Wiosny Edukacji.

Rok później myślę o ludziach. O liderach i ambasadorach Wiosny Edukacji, o tym, co dzięki nim zmieniło się w moim myśleniu o szkole, o byciu nauczycielem. Myślę o tych, z którymi współpracuję na co dzień, o ich gotowości do podejmowania nowych inicjatyw, działań na rzecz naszych uczniów.

W tym roku konferencja się nie odbyła. Koronawirus pokrzyżował plany. Miałem opowiadać o roli stada jaskółek, o tym, że współpraca nauczycieli do klucz do zmiany, że wszyscy bardzo potrzebujemy wsparcia. W sumie pandemiczna sytuacja pokazała, że to właśnie dzięki wzajemnemu wsparciu możemy przetrwać wszystko i znaleźć sensowne rozwiązania.

Czytam teraz książkę Ewy Radanowicz "W szkole wcale nie chodzi nie chodzi o szkołę". Historia w niej zawarta pokazuje, że naprawdę DaSię stworzyć szkołę, która naprawdę służy uczniom i ich potrzebom. Wymaga to wiele wysiłku i współpracy wszystkich zainteresowanych. Wymaga to redefinicji naszych ról w szkole, bo nie jest najważniejsze, że jestem uczniem, nauczycielem, rodzicem czy dyrektorem. Najważniejsze, że jestem człowiekiem. Dlatego dziś myślę o ludziach, o moim stadzie jaskółek - tych z Radziszowa i tych rozsianych po całej Polsce. Myślę o ważnych słowach, które mi przekazali.

Dla przykładu słynne "Da się!" Ewy Radanowicz, "Odwagi nam trzeba" i "Łączmy kropki" Oktawii Gorzeńskiej, "Nie ma systemu, są ludzie" Doroty Kujawy-Weinke, "Nie oceniaj. Nauczaj" Wiesi Mitulskiej", "Odwróć nie tylko klasę" i "Sieciuj się" Justyny Bober, "Nie przyspieszysz" Natalii Bielawskiej i wiele wiele innych. Kiedyś myślałem, żeby stworzyć tarcze herbowe ambasadorów Wiosny Edukacji z ich zawołaniami. Odkryłem jednak szybko, że zawołania te szybko stają się nasze wspólne. dzielimy się nimi przez co edukacyjna zmiana się mnoży. Projekt upadł...

Dzisiaj jestem po prostu wdzięczny za ludzi, których mogłem spotkać na mojej edukacyjnej drodze. Dobrze, że jesteście, bo człowiek jest najważniejszy...


niedziela, 5 kwietnia 2020

#3 boginie edukacji

Czas pandemii i zdalnej pracy bynajmniej nie spowodował, że mniej myślę o szkole. Mam raczej więcej refleksji dotyczących mojej zawodowej, czasu i okazji do dzielenia się swoim doświadczeniem pracy z narzędziami TIK (zarażam Teams ;) ).

Ale nie o tym dzisiaj. Od jakiegoś czasu myślę nad stworzeniem panteonu bóstw szkolnych. Zainspirował mnie trochę Wojtek Gawlik swoją Mitologią szkolną, trochę Aleksandra Stolarczyk swoim Włóczkowym Panteonem Eduzmieniaczy (spotkał mnie zaszczyt bycia wliczonym w ten poczet), a jeszcze trochę klocki lego Przemka Staronia. Tak więc od tygodni rozmyślam, jakież to bóstwa rządzą edukacją. Niestety okazuje się, że zależności między tymi nadprzyrodzonymi władcami szkolnego świata są zbyt skomplikowane, by rozmyślania zakończyć sprawnie i napisać zgrabny cykl artykułów w blogosferze... Może kiedyś...

Wizytacja koronna zwróciła jednak moją uwagę na boski team POD - Podstawa (programowa), Ocena i Dokumentacja. Ograniczenia z zakresu profilaktyki COViD-19 spowodowały konieczność redefinicji obrzędów czynionych na część owych pań.

Pierwszą myślą wielu nauczycieli i dyrektorów szkół było "A co z realizacją podstawy?". Przez ostatnie lata skutecznie nam wtłoczono, że realizacja podstawy to nasz bodaj najważniejszy obowiązek z zakresu dydaktyki.  Zareagowaliśmy instynktownie, w wielu szkołach zaczęło się zdalne nauczanie, a tu nagle zonk - ministerstwo poinformowało, że nie możemy realizować podstawy programowej, bo trzeba wydać rozporządzenie. Szok i niedowierzanie...

Mam wrażenie, że bogini Postawa bywa bóstwem nieznanym, niejednoznacznym. Powszechnie uważa się, że ma zbyt obfite kształty, by z powodzeniem wtłoczyć je w serca i umysły młodych adeptów zdobywania mądrości szkolnej, by każdy uczeń zrealizował ją w takim samym stopniu. Nie wiemy, czy ważniejsze są nauki podstawy dotyczące kompetencji zawarte w Preambule, czy te szczegółowe dotyczące poszczególnych przedmiotów. Niektórzy tak bardzo boją się pogłębionych studiów nad radami bogini, że w pełni ufają "kapłanom" jej kultu, zatrudnionym w wydawnictwach. Ci specjaliści w swej gorliwości często stroją boginię w liczne ozdobniki i dodatki, przez co staje się jeszcze obfitsza...

Czy bogini musi być jednak jak klatka, która zabija ciekawość? Czy musi okrutnie być wciskana w ciasne ściany świątyń młodych umysłów? Czy musi być ważniejsza od relacji nauczyciel-uczeń? Czu istnieją tylko jedynie słuszne sposoby oddawania jej czci? Czy poznawanie jej musi być nudnym obowiązkiem? Czy nie można wyruszyć we wciągająca podróż po jej meandrach? Co jest jej sercem?

Ocena z kolei często jest ulubioną boginią uczniów, rodziców i nauczycieli. A co za to dostanę? Kiedy można poprawić? Ile było szóstek? A co dostał Wojtek? Dlaczego tak słabo? Bo dostaniesz jedynkę! To tylko niektóre z aktów strzelistych kierowanych w stronę owej pani. Często przedstawiana jest w postaci cyferki. Niektóre wizerunki są dobre, a inne nie. Bywa, że tę samą postać bogini inaczej widzi rodzic (Dlaczego tak słabo?), inaczej uczeń (Trójka? OK. Dobrze, że nie 1), inaczej nauczyciel (Stać Cię na więcej. Znów się nie nauczyłeś!).

Pamiętam  dialog z moja uczennicą. Zapytała, jaka ocenę dostanie za swoją pracę, która nie była jeszcze skończona. Mam w zwyczaju odpowiadać na takie pytanie, ze oceny nie są ważne. Uczennica przekonywała mnie, że oceny są ważne. Chciała mieć ćwiczenie "z głowy", choć zupełnie nie była pewna swoich umiejętności. Akurat chodziło o tworzenie dostosowanej tabelki. Rozmawialiśmy o tym, kim chce być w przyszłości. Zapytałem, czy w pracy potrzebna będzie jej piątka, czy umiejętność zrobienia tabelki. Wtedy zrozumiała.

W przypadku oceny mamy tendencje (zupełnie odwrotnie niż u Podstawy) odzierać ją z istotnych elementów na rzecz prostego zaszufladkowania, dopasowania do klucza. Odchudzona bogini-cyferka staje się niezrozumiała. Uczeń nie wie, co z nią zrobić, jak zmienić jej oblicze na to bardziej satysfakcjonujące. Ważniejsza od tego algebraicznego kręgosłupa jest to, co powinno go otaczać - Informacja Zwrotna. Kiedy Ocenę solidnie obudujemy informacją, co zrobiłeś dobrze, co trzeba poprawić, jak to zrobić i dobra radą na przyszłość okaże się, że ta otoczka może być samoistnym bytem i wcale nie potrzebuje ukochanego przez nas kręgosłupa cyferkowego.

W czasie koronnej wizytacji niejeden uczeń już w pierwszych dniach dostał napomnienie, ze jego praca będzie oceniana. Czytaj: nie przyślesz zadania - jedynka. Bez pytania, dlaczego nie przysłałeś?

W końcu bogini znienawidzona - Dokumentacja. Jej kult rozrasta się bez najmniejszych przeszkód.  Panna ta uwielbia modę. Stroi się w notatkowe suknie, analizowe żaboty, ankietowe fascynatory, tabelkowe welony, papierowe rękawiczki, nierzadko skserowane kolekcje z poprzedniego sezonu... Im bogatszy outfit, tym bardziej łaskawa się robi.

Kolejne ekipy miłościwie nam panujących obiecują racjonalizację szkolnej papierologii i... W dobie pandemii dyrektorzy szkół podczas szaleństwa organizacji nowej rzeczywistości, ustaleń, niepewności w ramach wskazówek dostali tabelki do wypełnienia. Nie były trudne, ale czy konieczne? Czy szkoła zawaliłaby się bez dokumentu? Czy nie mogłaby sprawnie funkcjonować na mocy ustaleń słownych? Czy kontrola, ewaluacja musi dotyczyć prawie wyłącznie papierów? Czy jeśli nie napisano, to się nie stało?

Swego czasu w intranecie krążyła grafika, przedstawiająca pedagoga, który informował ucznia "Poczekaj, najpierw muszę zapisać, że udzielam Ci pomocy". Co jest ważniejsze działanie, czy notatka z niego?

Boginie POD uwielbiają do szkół wysyłać swoje ogary o wdzięcznych imionach Kontrola i Strach. To zabójcy Zaufania, Współpracy i Dobrej Atmosfery, a tym samym prawdziwej Edukacji. Bo kiedy przyjdzie kontrola... Znowu dostanę jedynkę... Mama mnie zabije za słaba ocenę... Czego znowu zapomniałam zrobić... Termin minął... Zadzwonią do kuratorium... Nie zdążę zrealizować... 

Och, jak czarno w tej szkole. Na szczęście to my tworzymy te bóstwa, to my pozwalamy, im funkcjonować i rządzić poprzez nasze przekonania. To my decydujemy, czy Podstawa będzie mapą podróży, czy listą do odhaczenia, czy Ocena będzie cyferkowym kręgosłupem, czy odrodzi się jako IZ, czy wybierzemy papier czy działanie. Kapłanami, której bogini być zachcemy. Wybierzmy Edukację i Odwagę, a 3 boginie POD zajmą odpowiednie miejsce w szeregu i nie będą nas szczuć swymi ogarami.

Na koniec podzielę się swoja refleksją, która zrodziła się, gdy poi raz kolejny usłyszałem komunikat z przejeżdżającego wozu strażackiego. Analogia pewnie trochę nie na miejscu, ale mam wrażenia, że sytuacja obecna przypomina trochę pruską szkołę, a przynajmniej możemy poczuć się, jak w niej. Rób to, nie rób tamtego, myj ręce, nie wychodź, zachowaj odstęp, noś rękawiczki... Wszystkie te zalecenia są słuszne i potrzebne, ale jak się czujecie? Szczęśliwi? Chętnie wykonujecie to, co nakazane?

Zmieniajmy nasze myślenie i szkoły. Koniecznie.


środa, 18 marca 2020

#wizytacja koronna

Polską szkołę odwiedził właśnie szczególny wizytator. Nie taki z kuratorium, ale z Życia. Wszedł śmiało do sekretariatu. Pewny siebie, bezprecedensowy, o przenikliwym spojrzeniu. Od razu poczuliśmy, że nie zadowala się półprawdami, pozorami, nie podda się mocy uroku osobistego dyrektora...

Śmiało wyciągnęliśmy plan pracy. Jego twarz pozostała niewzruszona. Sięgnęliśmy po plik dokumentów z analizami wszelakimi. Tylko lekko się uśmiechnął. W lekkim zdenerwowaniu przedłożyliśmy segregator z procedurami. Skrzywił się. Podobną reakcję wywołały: statut i księga protokołów, teczki wychowawców i dzienniki lekcyjne... Nasza dezorientacja rosła. On nie chce papierów!!!

Zainteresowali go ludzie. Ich działania, priorytety, lęki, obawy, motywacje, relacje etc. etc. Dość nietypowe, ale dzieje się naprawdę w każdej polskiej szkole. Identyfikator służbowy temu jegomościowi nadało WHO - SARS-CoV-2. Trwa pandemia. Co ona mówi o polskiej szkole? Co zobaczy ten wizytator?

Nauczycieli, którzy rzucili się do ratowania realizacji podstawy programowej?
Nauczycieli, którzy gorączkowo poszukiwali, jak uczyć bez kontaktu bezpośredniego z uczniami?
Nauczycieli, którzy uruchomili ogólnopolskie dzielenie się wiedzą i przeciążyli działanie wielu serwerów?
Może zadzwonił do innego wizytatora: "Strajk, rok temu mówiłeś, że nauczyciele, działając razem, nie osiągają zbyt wiele, a ja widzę, że potrafią spowolnić mocno Internet"?
Nauczycieli, którzy w trosce o podstawę zarzucili uczniów mnóstwem zadań?
Nauczycieli, którzy głośno powiedzieli, że trzeba zadbać o uczniów, ich emocje?
Nauczycieli, którzy koniecznie chcą oceniać?
Nauczycieli, którzy mają dodatkowe ferie?
Nauczycieli, którzy zadbali o dobrostan uczniów?
(...)

Uczniów, którzy jednak chcą się uczyć?
Uczniów, którzy zapraszają swoich belfrów do swojego świata? (Czym u licha jest Discord i jak zrobić tam lekcję on-line?).
Uczniów, którzy nie chcą, by przerwa trwała dłużej, bo się nudzą?
Uczniów, którzy mają dodatkowe ferie?
Uczniów, którzy nie wiedzą, jak znaleźć się w tej sytuacji, jak zaplanować czas?
Uczniów, którzy stali się nauczycielami swoich nauczycieli?
(...)

Nadzór pedagogiczny, który koniecznie che mieć pełną kontrolę nad tym, co się dzieje?
Nadzór pedagogiczny, który chce wszystko udokumentować?
Nadzór pedagogiczny, który wspiera nauczycieli?
Nadzór pedagogiczny, który daje jasne komunikaty? (Możemy realizować podstawę czy nie? Możemy oceniać prace uczniów czy nie?)
(...)

Nie wiem, jakie pytania wizytator koronny ma w swoim arkuszu. Takie jak powyżej czy inne? Mniej czy więcej? Nie wiem, jakich postaw zaobserwuje więcej. Nie wiem, czy oceni nas dobrze czy źle. 

Wiem jedno - może nas nauczyć, że w edukacji ważny jest człowiek. Uczeń, nauczyciel, rodzic.

Co zrobimy z lekcją, jaką nam przyniósł?